Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 czerwca 2012

rozdział jedenasty .♥



Pewnego dnia, Martin pozwolił mi pójść samej do Davida na cmentarz, nikogo nie było tam, byłam tylko ja i mój zmarły brat. Przyklękłam nad jego grobem i zaczęłam do niego mówić.
- Wiem, że mnie słyszysz, pewnie żałujesz, że nie ma cie tutaj. O Angele się nie martw opiekujemy się nią. Ale nie po to tu przyszłam. Przyszłam ci powiedzieć, że I choćbym nie wiadomo jak bardzo się starała, ile godzin płakała, ile klnęła i wyzywała, przeklinała los, ile razy zamykała oczy z nadzieją, że gdy je otworze zobaczę ciebie stojącego. Pewnych osób nie da się zapomnieć, a ciebie tym bardziej, zawsze będziesz dla mnie kimś. Pewnie ze mam żal do ciebie o to, że zostawiłeś mnie samą, że nie pomagasz w ochronie Martinowi. Chciałabym o tym zapomnieć, całkowicie te wydarzenie wymazać z pamięci, tak jakby to nigdy się nie wydarzyło. Lecz stało się, a co się stanie już się nie odstanie, nie cofniemy czasu. Czy żałuję? Oczywiście, bo straciłam najważniejszą osobę w swoim życiu. – Wciąż wpatrzona w jego grób mówiłam. Siedziałam tam dobre parę godzin, lecz gdy zaczął padać deszcz przyszedł do mnie mój mężczyzna, który doskonale wiedział, kiedy go potrzebuje, podszedł do mnie, nałożył na mnie swoja kurtkę i przytulił z całych sil. Spojrzałam na niego.:
- kocham cię, dziękuję ci bardzo, że jesteś ze mną, że jesteś przy mnie. Jesteś moim jedynym powodem do życia rozumiesz?! Nie chce cię stracić, nie wybaczę sobie jak mnie zostawisz. – Mówiłam do niego zalewając się łzami.
A on? Spojrzał na mnie tym jego przecudownym spojrzeniem, które mnie zawsze uspakajało i powiedział:
- nie martw się kochanie, jesteś całym moim życiem, jesteś moim tlenem, bez którego żyć się nie da. Wiec jak mogę cie zostawić? Bez ciebie sam umrę rozumiesz? Nie widzę mojego życia bez ciebie. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym zabrakłoby ciebie. – Po wypowiedzeniu tych slow pocałował mnie namiętnie, wyciągając pierścionek zaręczynowy. – Wiem, że jeszcze to nie lata na zaręczyny, bo nie jesteś jeszcze pełnoletnia, ale chcę się zapytać czy zostaniesz moją żoną? Tu zaczęliśmy i tu skończymy razem. Chcesz tego?
W moich oczach pojawiły się łzy, a serce prawie mi wyskoczyło, byłam zaskoczona. Spojrzałam na niego, przytuliłam go, a całując wyszeptałam „ tak”, ponieważ tak bardzo tego chciałam, wiedziałam, że to przetrwa. 

czwartek, 14 czerwca 2012

rozdział dziesiąty .♥


Już nic nie będzie takie samo. Mijam ją ciągle na drodze do niego i uśmiechamy się do siebie pusto, chociaż obie wiemy, że czegoś tutaj jeszcze brakuję. Jednego 36'6, wysokiego faceta z full capem,który uśmiechałby się do nas i ciągle mruczał pod nosem, że nie rozumie kobiet. Oddałby życie za najbliższych, nieraz dostawał w mordę za swoich kumpli, a za każde złe słowo na temat rodziny byłby gotowy zabić. Mimo wszystko dla mnie był przyjacielem, czułym facetem, który znosił wszystkie moje łzy i humorki, byłam jego małą kruszyną, której nikt nie mógł tknąć. Wiem, że jego ukochana wraca stamtąd, gdzie ja idę.-Czeka na Ciebie.- Powiedziała cicho, Uśmiechnęłam się przez napływające do oczu łzy i przytuliłam mocno, bo kiedyś obiecałam mu, że zawsze będę dla niej rodziną, gdy jego już zabraknie. Potem ruszyłam w swoim kierunku, przeszłam przez małą żelazną bramę i stanęłam przed kamiennym nagrobkiem.-Jak mogłeś mi to zrobić?- Wybuchnęłam płaczem, a potem zaczęłam rozmowę z moim małym promyczkiem. Martin wciąż był przy mnie, wiedział, w jakim jestem stanie i że właśnie w tym momencie go najbardziej potrzebuje. Pewnego dnia przy jego grobie Martin przytulił mnie do siebie z całych sił i powiedział, że gdy ja też już tu będę leżeć, a na nagrobku będzie widać moje imię z jego nazwiskiem on od razu znajdzie się przymnie, nie pozwoli mi zostać samej. Za każdym razem, gdy wracaliśmy od mojego ukochanego braciszka szliśmy do kobiety bliskiej mojemu sercu, była również w trudnym stanie, moja mama przeprowadziła się do niej żeby trochę jej potowarzyszyć, żeby nie była sama, bo w końcu zawsze tam z nią był David. Jak zwykle jak przychodziliśmy do niej ona użalała się nad sobą , a ja nie mogłam tego znieść.Jednak tym razem nie było tak samo, ona siedziała cicho, tym razem to ja nie mogłam wytrzymać tego wszystkiego i wybuchłam płaczem widząc jego zdjęcie w mojej bluzie i moimi kiteczkami, które mu zrobiłam. Wtedy ona do mnie podeszła i strzeliła mocno w twarz.
-Dobra mała, odpuść.-Spojrzała na mnie tym swoim nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, a ja zalałam się łzami
-Jak mogę odpuścić, jeśli on jest dla mnie wszystkim? Sądzisz, że jutro się obudzę i nagle wymażę najpiękniejsze wspomnienia swojego życia, wytnę kawałek serca i wystawię na aukcji? Mam odwrócić się od niego, bo on nie żyje?!? Kurwa, jak Ty sobie to wyobrażasz?- Wrzasnęłam i przytuliłam się do do niej mocno, chociaż już go nie ma to on ciągle jest w moich myślach!.-
- On na pewno nie chciał nas zostawić, to nie była jego wina, że jakiś kretyn go rozjechał, nie mogę patrzeć jak się wykańczasz.-Pociągnęłam nosem i wychrypiałam-Zrobiłabym dla niego wszystko,stczyłabym się z nim na samo dno, gdyby tego właśnie chciał.!
Wspomnienia bolą. Mimo wszystko coś we mnie drga, gdy widzę jego zdjęcia, gdy widzę jego kolegów. Może to złamane serce nie chcę dopuszczać do myśli, że to już koniec, że on już nie wróci, że go już tu nie ma. Nie, nie, nie.! On wciąż tutaj jest , on mnie nigdy nie zostawi! Jest ciągle przy mnie, bo w końcu obiecał, że nigdy nie zostawi swojej małej kruszynki.
Martin słysząc moje słowa był od razu przy mnie, wiedział, że musimy już iść bo się wykończę psychicznie . Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- kochanie chodź idziemy już do domu musisz odpocząć. 
- dobrze już idziemy.
Gdy doszliśmy do domu Martin był od razu u mnie w pokoju i szybko przede mną chował zdjęcia Davida. Nie chciał, żebym wciąż się załamywała. Usiadłam na łóżku on momentalnie przytulił mnie do siebie. Po jakimś czasie położyliśmy się, a nasze usta styknęły się ze sobą. Tak to było właśnie to, co pomagało mi przestać o moim zmarłym bracie.

wtorek, 12 czerwca 2012

rozdział dziewiąty .♥


Następnego dnia obudziłam się tuz obok niego, spal przytulony do mnie, aż żal było mi go budzić. Wyszłam delikatnie z lóżka, żeby wziąć prysznic, gdy wychodziłam już z niego to drzwi od łazienki otwarł mi mój przystojniak. Wyglądał bosko, chciałam jeszcze raz przeżyć to, co robiliśmy prawie cala noc. Po raz pierwszy od czasu gwałtu nie bałam się tego, chciałam wciąż z nim to robić, no, ale po pewnym czasie zrobiłoby się to w końcu nudne. Szykowałam się, podczas gdy mój mężczyzna brał prysznic. Później poszliśmy się przejść do parku, mieliśmy się tam spotkać z moim bratem i jego dziewczyną. Gdy usiedliśmy na ławce na której mieliśmy się spotkać dostałam eskę od Angeli. :

Angeel. ; ** - Aaaaaa! Alice.; (( On miał wypadek!! Karetka go właśnie zabrała!! Jest w ciężkim stanie. Błagam przyjedźcie do szpitala.;((!

Czytając tą eskę łzy zbierały mi się, doczytując koniec wybuchłam głośnym płaczem. Od razu poprosiłam Martina żeby mnie tam zawiózł, musiałam tam być, nie mogłam go zostawić! Był wszystkim dla mnie. Gdy dojechaliśmy na miejsce akurat miał operacje, widziałam Angele, która była strasznie załamana. Od razu do niej podbiegłam przytulając ja i pytając ja co się stało lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi prócz jej płaczu. Po dobrej godzinie zauważyłam lekarza, do którego od razu podbiegłam.
- panie doktorze, co z nim!? Co mu się stało!? Proszę mi powiedzieć – krzyczałam do niego płacząc
- przepraszam, ale nie mogę za dużo powiedzieć. David miał poważny wypadek, został potrącony przez rozpędzony samochód, próbujemy go uratować, ale ma małe szanse na przeżycie. Przepraszam, ale musze już iść.
Słysząc słowa lekarza stanęłam jak wryta, w mojej głowie wciąż były słowa „próbujemy go uratować, ale ma małe szanse na przeżycie.” Podeszłam do Angeli i Martina, który ja właśnie pocieszał, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, dlatego nie powiedziałam nic po prostu wtuliłam się w nich i zaczęłam głośno płakać. Po dwóch godzinach przyjechała zapłakana mama, która również dopytywała nas, co się stało. Żadne z nas nie potrafiło jej na to odpowiedzieć. W końcu lekarze pozwolili nam wejść do Davida do Sali, z jednej strony łóżka siedziała trzymająca go za rękę Angela, a z drugiej ja. Nie chciałam go puścić, nie mogłam, nie potrafiłam. Był wszystkim, co miałam nie mogłam pozwolić mu odejść, nie wtedy, nie w taki sposób. Miał być ojcem, co z dzieckiem?! Nie mogłam znaleźć odpowiedzi na miliony myśli. Siedziałam wpatrzona w niego, gdy nagle słyszałam ciągnący się sygnał. Przybiegli lekarze, zrobili reanimacje, która nie pomogła, wiec odcięli go od aparatury i stwierdzili zgon.


3 dni później

I stałam tam bez ruchu ledwo trzymając się na nogach.Blada,zapłakana, z podpuchniętymi oczami i pustką wypisaną na twarzy trzymałam za rękę swojego brata ubranego w czarny garnitur i trzęsącego się jak mała dziewczynka.Czułam chłód tego miejsca,czułam ból,strach i niewyobrażalną tęsknotę.Próbowałam się uspokoić,wyciszyć liczyłam nawet w myślach, do 10 ale będąc przy ósemce czułam się jeszcze gorzej.Ksiądz chyba coś mówił nie wiem, nie pamiętam.Organista chyba coś śpiewał, nie wiem, nie dane było mi usłyszeć.Nagle znalazłam się na zewnątrz otoczona przez ciemne bezkształtne postacie niosące w dłoniach wieńce żałobne.'Pora się pożegnać'usłyszałam szept tuż nad prawym uchem,spojrzałam w górę a mym oczom ukazały się zielone tęczówki,nawet one nie przyniosły ukojenia,nie tym razem.Zaraz zza tego smutnego spojrzenia dostrzegłam czarną niczym węgiel trumnę wolno opuszczaną ku ziemi.Chyba wtedy wreszcie do mnie dotarło, w końcu się ocknęłam.Straciłam brata, straciłam przyjaciela, nieodwołalnie go straciłam.Zamrożone serce roztrzaskało się na miliard drobnych kawałków.Przeraźliwy krzyk matki i gdzieś kilkaset tysięcy metrów dalej krzyk nowonarodzonego dziecka, no tak cud narodzin. Ktoś stracił życie ktoś je otrzymał

czwartek, 7 czerwca 2012

rozdział ósmy .♥


Siedzieliśmy Sobie razem na łóżku, mama przyniosła kanapki i poprosiła Martina, żeby spał dzisiaj u nas, bo nie chce mnie zostawić samej na noc a ona wróci dopiero nad ranem. Poszła do pracy, a my skonsumowaliśmy kanapki mamusi. Po zjedzeniu kanapek Martin położył się na moim łóżku a ja siedziałam i patrzyłam. Przyciągnął mnie do siebie delikatnie , położyłam się na nim okrakiem , spojrzałam mu głęboko w oczy i zaczęliśmy się  namiętnie całować . Weszliśmy pod kołdrę, całowaliśmy się namiętnie, gdy nagle przeszkodził nam dzwonek mojego telefonu, który właśnie sygnalizował, że dostałam eske. Podeszłam do niego i sprawdziłam.

EdwardSłuchaj, zerwałem dla cb, z Jenny, bądź ze mną proszę cię. Jeśli Martin się od cb nie odczepi to ostro tego pożałuje.

Spojrzałam na tą wiadomość i zaczęłam się głośno śmiać. Martin na mnie spojrzał ze zdziwieniem. Odłożyłam telefon na półkę i wróciłam do Martina. Leżeliśmy pod kołdrą się namiętnie całowaliśmy. Jego ręką krążyła po moim ciele, przez które przechodziły dreszcze. Pierwszy raz nie przeszkadzało mi to, że jakaś ręka właśnie mnie obmacuje, chciałam więcej, pragnęłam go coraz bardziej. Usiadłam na nim i zaczęłam go czule całować, po prostu nie mogłam przestać. Jego ręka gładziła moje plecy. Gdy położyłam się na nim czułam jak nasze serca biją równym tempem. Poczułam jak bluzka unosi się ku górze, pomogłam mu ją zdjąć, ale przy okazji zdjęłam również i jego bluzkę. Zaczął całować mnie po szyi, odleciałam. Od czasu, kiedy zostałam wykorzystana seksualnie bałam się tak bliskich kontaktów z chłopakiem, ale dzisiaj po prostu nie mogłam mu się oprzeć. Czułam jak moje spodnie się poluźniły i zjechały w dół, w tym czasie ja zabrałam się za odpinanie jego paska. Gdy rozpięłam jego spodnie poczułam jak jego palec we mnie wchodził, zabolało mnie, ale nic nie mówiłam, chciałam, żeby to robił. Jego palec robił coraz szybsze i głębsze ruchy, było mi bardzo dobrze. Jęczałam mu po cichu do uszka, a paznokcie wbijałam w palce. Chciałam, żeby we mnie wszedł, nie bałam się, że rozgada albo po tym mnie zostawi, jedynie. Ale zależało mi na tym, żeby to z nim zrobić. Zdjęłam jego majtki i zaczęłam go delikatnie pobudzać. Po pewnym czasie poczułam, że jego przyjaciel stoi, więc wykorzystałam moment wciągając go na siebie. Martin już prawie we mnie wszedł, ale chyba zwątpił.:
- Kochanie na pewno tego chcesz? – Wyszeptał sapiąc mi do ucha
- chce. Proszę – spojrzałam na niego i zaczęłam czule całować.
Nie minęła chwila i już czułam go w środku, ale po chwili przestałam. Spojrzałam na Martina, który właśnie wstawał.
- gdzie ty idziesz?Co się stało? – Zapytałam zaciekawiona
- po gumkę skarbie.
Podszedł do spodni, wyciągnął z portfela jednego Durexa, założył i wrócił do mnie. Czułam jak jego przyjaciel penetrował mnie od środka, a Martinowi było bardzo przyjemnie, mnie również, ale jednak wciąż czułam ból. Mój ukochany chyba zauważył, że odczuwam ból i zwolnił tempo, był bardzo delikatny. Czułam samą przyjemność i radość, że robię to właśnie z nim. Po godzinnym stosunku leżeliśmy obok siebie. Byliśmy strasznie wymęczeni, ale jednak wciąż było mu mało. Cały czas czule mnie całował. Gdy mieliśmy zacząć po raz kolejny penetrację to ktoś zadzwonił do drzwi. Ubrałam na siebie szybko spodnie dresowe i bluzę, zbiegłam na dół, otwarłam drzwi i ujrzałam mojego ojca. Rzuciłam się mu na ramiona i powiedziałam, żeby chwilę zaczekał. Pobiegłam na górę i poprosiłam Martina, żeby się ubrał, prezerwatywę wyrzuciłam do kosza, który stał w moim pokoju. Złapałam Martina za rękę i poszliśmy na dół, no w końcu skoro jest moim chłopakiem to powinien znać moich rodziców, mamę już zna, więc został mu mój ojciec. Gdy zeszliśmy na dół mój ojciec od razu się przywitał z Martinem. Zostawiłam ich rozmawiających w salonie i poszłam zrobić im cos do jedzenia. Ojciec był po długiej i ciężkiej drodze wiec na pewno jest zmęczony i głodny, tak jak ja i Martin. Po zjedzeniu jedzenia tata poszedł spać, a my poszliśmy do mojego pokoju. Leżeliśmy i gadaliśmy, Martin wciąż mi powtarzał, że mnie kocha i nie chce mnie stracić. Te słowa dały mi otuchy, wiedziałam już, że nie chciał mnie tylko wykorzystać.Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.

środa, 6 czerwca 2012

rozdział siódmy .♥


Gdy weszliśmy do szkoły każdy patrzył na nasze splątane ze sobą ręce. Przechodząc obok klasy Edwarda widziałam jego spojrzenie, było takie jakby miał zaraz nim pobiec Martina. Chyba jego ślicznotki nie było dzisiaj w szkole, bo cały czas siedział sam. Spojrzałam na Martina i się zaśmiałam:
- Jenny chyba ma dzisiaj za dużo klijentow, że jej dzisiaj w szkole nie ma; D
- oj chyba tak, no w końcu musi utrzymać nieroba; D – zasmiaał się Martin
Cały dzień w szkole spędziliśmy razem tak jak i po szkole. Cale dnie spędzaliśmy ze sobą..

tydzień później !

Siedziałam sobie właśnie na face, gdy dostałam eske od, Martina, że ma dla mnie ciekawą niespodziankę. Miałam być gotowa za godzinę wiec byłam, czekałam w wyznaczonym przez niego miejscu. Siedziałam na ławce i odpalałam szluga, gdy usłyszałam, że mam to wyrzucić a po chwili poczułam woń jego perfum, które tak ubustwialam.. Zaciągnęłam się dymem tytoniowym w płuca i poczułam delikatny pocałunek w policzek.:
- Witaj kochanie – powiedział z uśmiechem na ustach – Edward mnie dzisiaj zaczepił jak wracałem do domu
Spojrzałam na niego pytająco
- co chciał?
- powiedział mi ze mam się od ciebie odjebac, bo jak nie to pożałuje- przytulił mnie do siebie, – ale tego nie zrobię nie masz się, czego obawiać. Jesteś moim najważniejszym skarbem, kocham cie i chciałbym żebyś ze mną była. Wiem za daleko się to potoczyło, to miała być tylko zemsta na nim, ale jednak poczułem cos więcej. – Powiedział opuszczając głowę w dół
- Martin. Nie martw się. Ja tez się w tobie zakochałam.. Ale nic ci nie mówiłam, bo myślałam ze mnie wyśmiejesz no, bo to miała być tylko zemsta. – Spojrzałam na niego
- Alice bądź ze mną, dasz nam szanse? – Spojrzał na mnie, miał takie cudowne oczy i do tego ta nadzieja w nich.
- oczywiście, ze dam nam szanse, nie po to tak długo czekałam żeby ci odmówić
Nasze usta złączyły się ze sobą, a jego ręka trzymała moja bardzo mocno, po raz kolejny czułam się cudownie, bezpiecznie. Mógłby mnie trzymać tak zawsze i nigdy nie opuszczać. Po godzinie poszliśmy do mnie, była akurat moja mama w domu, czym byłam zdziwiona, bo ona bardzo dużo pracuje i nie ma wolnego czasu zbytnio. Gdy weszliśmy do domu widziałam spojrzenie mamy:
- dzień dobry chłopcze, zapraszam do mnie;) – spojrzała na niego z uśmiechem
Chłopak podszedł do niej niepewnie, nie wiedział jak ma się zachować i co jej mama może od niego chcieć.
- Dzień dobry pani, jestem Martin Salvador – uśmiechnął się do niej delikatnie
- Ty pewnie jesteś tym chłopakiem, o którym wciąż słyszę od Alice. Jesteś jej częstym tematem. Przyznać się. Będę babcią? – Zaśmiała się
- nie, nie ma się pani, o co martwić, Alice jest jeszcze młoda i na dzieci ma jeszcze czas.- Uśmiechnął się, po czym usłyszał krzyki, Alice która go wołała. – Przepraszam panią ale chyba musze już iść bo Alice mnie woła; )
Mama pożegnała się z nim z uśmiechem na twarzy i powiedziała ze przyniesie nam cos do jedzenia..

niedziela, 3 czerwca 2012

rozdział szósty .♥


Gdy doszłam do parku zauważyłam go ,siedział na ławce i czekał na mnie z cudownym bukiecikiem z białych róż, nie wiem skąd wiedział ze je uwielbiam. Na same powitanie dostałam od niego bukiecik i słodkiego buziaczka w policzek. Usiedliśmy na ławce i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Po 3 godzinach gadania stwierdziliśmy, że pójdziemy się gdzieś przejść, złapał mnie za rękę i szliśmy nad jezioro. Gdy mój cudowny kolega zauważył ze robi mi się zimno to obdarował mnie swoja ślicznie pachnącą bluza. Usiedliśmy na ławce nad jeziorem i patrzeliśmy w dal, poczułam, ze jestem przed kogoś obejmowana, zaciągałam się zapachem i od razu wiedziałam, że Martin właśnie mnie przytulił. Siedzieliśmy nad tym jeziorem dobrą godzinę, później zaproponowałam, że możemy iść do mnie, bo jestem sama, na co on się zgodził. Całą drogę z jeziora do mojego trzymał mnie mocno za rękę jakby ktoś zaraz miał mnie mu zabrać, ale mi się to podobało wtedy czułam się taka bezpieczna, taka potrzebna, wiedziałam, że dla kogoś coś znaczę. Gdy doszliśmy do mnie zrobiłam cieple herbaty i zaniosłam na gore do swojego pokoju, w którym on na mnie czekał. Położyliśmy się u mnie na łóżku i włączyłam, jaki ciekawy film. Cały film całowałam się z Martinem wiec nie wiem, o co w nim w ogl, chodzi. Gdy wybiła północ to Martin pocałował mnie na dobranoc i poszedł do domu, bo byśmy nie wstali jutro do szkoły. Od razu wbiłam na swojego bloga i dałam wpis:

" Jestem szczęśliwa, pierwszy raz od czasów Edwarda spotkałam się z innym chłopakiem, z którym było mi naprawdę dobrze, a stado małych bizoników biegało mi w brzuchu, czułam się świetnie. Co dalej z nami będzie? Zostanie tak jak teraz? Czy może będzie coś więcej? Postaram się, aby między nami było coś więcej niż tylko koleżeńskie spotkania i ogl. A co z Edwardem? Edward to dział zakończony już na zawsze, nie chce nic słyszeć o tym człowieku i lepiej żeby mi nie wchodził już w drogę.: ) Dziewuszki idę lulu bo jutro szkoła i znowu Martinek; ) : ** buzie "

Po dodaniu wpisu napisałam tylko „ dobranoc słoneczko.: * „ Martinowi i poszłam spać. Rano obudził mnie dźwięk budzika, spojrzałam na tel. i przeczytałam eskę od Martina ze będzie u mnie o 07.20 Napisałam mu tylko ok. i ruszyłam w stronę łazienki się wykąpać. Po wyjściu z wanny zrobiłam delikatny make up., i uczesałam włosy w kucyka. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że pójdę sobie najpierw zrobić coś do jedzenia i kawę.Gdy zeszłam na dół odczytałam liścik od mamy:·

 " Myszko ja wrócę dzisiaj późno, bo będziemy mieli dzisiaj dużo pracy. Kocham cie bardzo, bądź grzeczna i posprzątaj w domu. : * : ) "

 Przeczytałam i wstawiłam wodę na kawę, wyciągłam chleb, masło i szynkę. Po zjedzeniu śniadania poszłam na gore się ubrać, jak zwykle musiałam trochę się rozejrzeć na końcu ubrałam czarna bokserkę adidasa i jasne rurki. Podczas gdy pakowałam książki usłyszałam dzwonek do drzwi, zeszłam na dół i ujrzałam Martina, który na powitanie obdarował mnie cudownym pocałunkiem.

sobota, 2 czerwca 2012

rozdział piąty .♥


Siedziałam cały czas i myślałam nad słowami, które napisał mi Martin, o co mogło mu chodzić? On coś do mnie ma?! Przecież ma dziewczynę. Miliony myśli chodziło mi po głowie. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do niego:
- Halo? Stało się coś? – Powiedział zaspanym głosem
- nie nic się nie stało.. Obudziłam cie?
- nie sam się przed chwila obudziłem – powiedział delikatnie rozweselonym głosem
- masz może ochotę się spotkać? – Spytałam niepewnie
- no jasne ze mam maleńka, chciałem cie o to spytać, ale wiesz, wiem ze biegasz za Edwardem wiec nie miałem odwagi
- było minęło, o godzinie 17 w parku kolo H&M ok.?
- no spoko nie ma problemu, do zobaczenia
Usiadłam z uśmiechem na twarzy, ale tak naprawdę nie wiem, po co do niego zadzwoniłam, co chce zrobić na złość Edwardowi ze ja i jego kolega? A może mam coś do niego? Za bardzo mi się podoba? Znowu setki myśli przemieszczały się w mojej głowie. Sama już nie wiedziałam, czego tak naprawdę chce, czy chce Martina czy Edwarda. Weszłam na neta, uruchomiłam gadu, tak Edward był dostępny, Martin również.. Przyjrzałam się ich opisom? O co w nich chodziło? Martin miał opis ze czuje się wygranym, a Edward ze kocha ta swoja piękna i zaprzeczenie opisu Martina. Postanowiłam napisać do obu, o co z tym chodzi? Nie chciałam pisać sama z Edwardem wiec zrobiłam na konferencje:
- hej chłopcy mam do was takie małe pytanie, chciałabym się dowiedzieć, o co chodzi w waszych opisach? Wyjaśni mi to któryś?
Niestety odpowiedziała mi cisza.. Poczekałam 5 min, zamknęłam okienko z rozmową i wskoczyłam pod prysznic, musiałam się trochę odprężyć. Po15 minutowej kąpieli wysuszyłam włosy, ułożyłam w jakąś bzdurna fryzurę i nałożyłam delikatny make up. Poszłam powolnym krokiem do garderoby, wybrałam jakieś ciemne rurki i luźną bokserkę. Ubrałam się i podeszłam wyłączyć laptopa, bo w końcu zaraz muszę iść do szkoły, zauważyłam ze miga mi wiadomość wiec sprawdziłam, to była konferencja z Edwardem i Martinem. Gdy otwarłam okienko to po prostu byłam w szoku, oni się nad zwyczajnie o mnie kłócili. Nie miałam już dużo czasu wiec nawet im nie odpisałam po prostu zamknęłam okienko i wyszłam z domu. Doszłam na przystanek i czekałam za autobusem, moim oczom ukazał się Martin, który właśnie biegł w stronę przystanku, gdy dobiegł podjechał autobus, do którego razem wsiedliśmy.
- idź zajmij miejsca ja kupie bilet – powiedział z uśmiechem na twarzy
- no dobrze – odpowiedziałam przykładając bus kartę do czytnika
- dziękuję za zajęcie miejsca – podszedł z biletem i usiadł na wolnym miejscu obok mnie
- nie ma, za co, przyjemność po mojej stronie, a tak ogl. to co ty tutaj robisz?
- jadę do szkoły tak jak ty, gdybyś chodziła do szkoły to byś wiedziała, że chodzimy razem do jednej klasy – zaśmiał się
- ze, co? Do jednej klasy?! Nie mów mi ze Edward tez..? – Spojrzałam pytająco
- ma się prawdopodobnie przenieść do naszej klasy, bo chce cie pilnować i sprawdzać czy mamy cos do siebie i ogl, ale jak dla mnie to ten koleś ma naprawdę z głową – skrzywił minę
- ja się nie wypowiem na ten temat.. Usiądziesz dzisiaj ze mną?
- nie widzę problemu i tak siedzę sam wiec możesz ze mną siedzieć na wszystkich lekcjach
Nie zwróciliśmy uwagi na to, ze już dojechaliśmy, tematy nam się nie kończyły. Gdy weszłam do szkoły ujrzałam obraz, który mnie zabolał, Edward był przytulony z Jenny. Martin złapał mnie za rękę po tym jak ujrzał moja minę.
- ty również możesz mu sprawić wielki ból - wyszeptał mi do ucha, po czym na jego twarzy zauważyłam cudowny uśmiech, wtedy on mnie mocno objął. Gdy doszliśmy pod klasę zadzwonił dzwonek, nauczycielka od razu była pod klasa. Usiadłam z Martinem czułam się cudownie, wszystkie spojrzenia skierowane w nasza stronę, Martinowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, bo na twarzy ciągle miał ten swój uśmiech. Zauważyłam ze mój sąsiad z ławki wyrwał jakąś kartkę i zaczął cos na niej notować, po niecałej minucie kartka wylądowała na mojej książce. Wzielam ja do reki i czytałam to, co mi napisał:

„ Słoneczko, wiem, że boli cie to, że Edward ma niby cos do ciebie a wciąż łasi się z tą swoją do siebie, nie martw się, mogę ci pomóc. Jeśli tylko chcesz to możemy udawać ze jesteśmy razem, on mi również wyrządził wiele krzywdy i również chciałbym się na nim zemścić, oboje sobie możemy pomóc. Idziesz w to?; * „

Siedziałam chwile i nic nie odpisywałam, wciąż myślałam nad tym, co mu odpisać, wzięłam długopis i zaczęłam pisać:

„ Maleńki, nie wnikam, czym on ci zawinił, bo to jest wasza sprawa, ale jeśli to jest naprawdę jedyne wyjście żeby wzbudzić u niego poczucie winy to nie mam nic przeciwko, on powinien się nauczyć, że nie powinien tak robić jak robi, a tą jego Jenny mogę się również i sama zając tylko ze wtedy on nie zrozumie, jaki on popełnił błąd, więc wchodzę w to.: * „


Na każdej przerwie chodziłam z nim za rękę , widziałam ze Edward jest bardzo zły z tego powodu , ale dla mnie to była satysfakcja . Po lekcjach poszłam do domu i szykowałam się na umówione spotkanie z Martinem.