Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 czerwca 2012

rozdział dziesiąty .♥


Już nic nie będzie takie samo. Mijam ją ciągle na drodze do niego i uśmiechamy się do siebie pusto, chociaż obie wiemy, że czegoś tutaj jeszcze brakuję. Jednego 36'6, wysokiego faceta z full capem,który uśmiechałby się do nas i ciągle mruczał pod nosem, że nie rozumie kobiet. Oddałby życie za najbliższych, nieraz dostawał w mordę za swoich kumpli, a za każde złe słowo na temat rodziny byłby gotowy zabić. Mimo wszystko dla mnie był przyjacielem, czułym facetem, który znosił wszystkie moje łzy i humorki, byłam jego małą kruszyną, której nikt nie mógł tknąć. Wiem, że jego ukochana wraca stamtąd, gdzie ja idę.-Czeka na Ciebie.- Powiedziała cicho, Uśmiechnęłam się przez napływające do oczu łzy i przytuliłam mocno, bo kiedyś obiecałam mu, że zawsze będę dla niej rodziną, gdy jego już zabraknie. Potem ruszyłam w swoim kierunku, przeszłam przez małą żelazną bramę i stanęłam przed kamiennym nagrobkiem.-Jak mogłeś mi to zrobić?- Wybuchnęłam płaczem, a potem zaczęłam rozmowę z moim małym promyczkiem. Martin wciąż był przy mnie, wiedział, w jakim jestem stanie i że właśnie w tym momencie go najbardziej potrzebuje. Pewnego dnia przy jego grobie Martin przytulił mnie do siebie z całych sił i powiedział, że gdy ja też już tu będę leżeć, a na nagrobku będzie widać moje imię z jego nazwiskiem on od razu znajdzie się przymnie, nie pozwoli mi zostać samej. Za każdym razem, gdy wracaliśmy od mojego ukochanego braciszka szliśmy do kobiety bliskiej mojemu sercu, była również w trudnym stanie, moja mama przeprowadziła się do niej żeby trochę jej potowarzyszyć, żeby nie była sama, bo w końcu zawsze tam z nią był David. Jak zwykle jak przychodziliśmy do niej ona użalała się nad sobą , a ja nie mogłam tego znieść.Jednak tym razem nie było tak samo, ona siedziała cicho, tym razem to ja nie mogłam wytrzymać tego wszystkiego i wybuchłam płaczem widząc jego zdjęcie w mojej bluzie i moimi kiteczkami, które mu zrobiłam. Wtedy ona do mnie podeszła i strzeliła mocno w twarz.
-Dobra mała, odpuść.-Spojrzała na mnie tym swoim nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, a ja zalałam się łzami
-Jak mogę odpuścić, jeśli on jest dla mnie wszystkim? Sądzisz, że jutro się obudzę i nagle wymażę najpiękniejsze wspomnienia swojego życia, wytnę kawałek serca i wystawię na aukcji? Mam odwrócić się od niego, bo on nie żyje?!? Kurwa, jak Ty sobie to wyobrażasz?- Wrzasnęłam i przytuliłam się do do niej mocno, chociaż już go nie ma to on ciągle jest w moich myślach!.-
- On na pewno nie chciał nas zostawić, to nie była jego wina, że jakiś kretyn go rozjechał, nie mogę patrzeć jak się wykańczasz.-Pociągnęłam nosem i wychrypiałam-Zrobiłabym dla niego wszystko,stczyłabym się z nim na samo dno, gdyby tego właśnie chciał.!
Wspomnienia bolą. Mimo wszystko coś we mnie drga, gdy widzę jego zdjęcia, gdy widzę jego kolegów. Może to złamane serce nie chcę dopuszczać do myśli, że to już koniec, że on już nie wróci, że go już tu nie ma. Nie, nie, nie.! On wciąż tutaj jest , on mnie nigdy nie zostawi! Jest ciągle przy mnie, bo w końcu obiecał, że nigdy nie zostawi swojej małej kruszynki.
Martin słysząc moje słowa był od razu przy mnie, wiedział, że musimy już iść bo się wykończę psychicznie . Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- kochanie chodź idziemy już do domu musisz odpocząć. 
- dobrze już idziemy.
Gdy doszliśmy do domu Martin był od razu u mnie w pokoju i szybko przede mną chował zdjęcia Davida. Nie chciał, żebym wciąż się załamywała. Usiadłam na łóżku on momentalnie przytulił mnie do siebie. Po jakimś czasie położyliśmy się, a nasze usta styknęły się ze sobą. Tak to było właśnie to, co pomagało mi przestać o moim zmarłym bracie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz