Już nic nie będzie takie samo. Mijam ją ciągle na drodze do
niego i uśmiechamy się do siebie pusto, chociaż obie wiemy, że czegoś tutaj
jeszcze brakuję. Jednego 36'6, wysokiego faceta z full capem,który uśmiechałby
się do nas i ciągle mruczał pod nosem, że nie rozumie kobiet. Oddałby życie za
najbliższych, nieraz dostawał w mordę za swoich kumpli, a za każde złe słowo na
temat rodziny byłby gotowy zabić. Mimo wszystko dla mnie był przyjacielem, czułym
facetem, który znosił wszystkie moje łzy i humorki, byłam jego małą kruszyną, której
nikt nie mógł tknąć. Wiem, że jego ukochana wraca stamtąd, gdzie ja idę.-Czeka
na Ciebie.- Powiedziała cicho, Uśmiechnęłam się przez napływające do oczu łzy i
przytuliłam mocno, bo kiedyś obiecałam mu, że zawsze będę dla niej rodziną, gdy
jego już zabraknie. Potem ruszyłam w swoim kierunku, przeszłam przez małą
żelazną bramę i stanęłam przed kamiennym nagrobkiem.-Jak mogłeś mi to zrobić?- Wybuchnęłam
płaczem, a potem zaczęłam rozmowę z moim małym promyczkiem. Martin wciąż był przy
mnie, wiedział, w jakim jestem stanie i że właśnie w tym momencie go
najbardziej potrzebuje. Pewnego dnia przy jego grobie Martin przytulił mnie do
siebie z całych sił i powiedział, że gdy ja też już tu będę leżeć, a na
nagrobku będzie widać moje imię z jego nazwiskiem on od razu znajdzie się przymnie,
nie pozwoli mi zostać samej. Za każdym razem, gdy wracaliśmy od mojego
ukochanego braciszka szliśmy do kobiety bliskiej mojemu sercu, była również w
trudnym stanie, moja mama przeprowadziła się do niej żeby trochę jej potowarzyszyć,
żeby nie była sama, bo w końcu zawsze tam z nią był David. Jak zwykle jak przychodziliśmy
do niej ona użalała się nad sobą , a ja nie mogłam tego znieść.Jednak tym razem
nie było tak samo, ona siedziała cicho, tym razem to ja nie mogłam wytrzymać tego
wszystkiego i wybuchłam płaczem widząc jego zdjęcie w mojej bluzie i moimi kiteczkami,
które mu zrobiłam. Wtedy ona do mnie podeszła i strzeliła mocno w twarz.
-Dobra mała, odpuść.-Spojrzała
na mnie tym swoim nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, a ja zalałam się łzami
-Jak mogę odpuścić, jeśli on
jest dla mnie wszystkim? Sądzisz, że jutro się obudzę i nagle wymażę
najpiękniejsze wspomnienia swojego życia, wytnę kawałek serca i wystawię na
aukcji? Mam odwrócić się od niego, bo on nie żyje?!? Kurwa, jak Ty sobie to wyobrażasz?- Wrzasnęłam i
przytuliłam się do do niej mocno, chociaż już go nie ma to on ciągle jest w moich
myślach!.-
- On na pewno nie chciał nas zostawić,
to nie była jego wina, że jakiś kretyn go rozjechał, nie mogę patrzeć jak się
wykańczasz.-Pociągnęłam nosem i wychrypiałam-Zrobiłabym dla niego wszystko,stczyłabym
się z nim na samo dno, gdyby tego właśnie chciał.!
- Wspomnienia bolą. Mimo wszystko coś we mnie drga, gdy widzę jego zdjęcia, gdy widzę jego kolegów. Może to złamane serce nie chcę dopuszczać do myśli, że to już koniec, że on już nie wróci, że go już tu nie ma. Nie, nie, nie.! On wciąż tutaj jest , on mnie nigdy nie zostawi! Jest ciągle przy mnie, bo w końcu obiecał, że nigdy nie zostawi swojej małej kruszynki.
Martin słysząc moje słowa był od razu przy mnie, wiedział, że musimy już iść bo się wykończę psychicznie . Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- kochanie chodź idziemy już do domu musisz odpocząć.
- dobrze już idziemy.
Gdy doszliśmy do domu Martin był od razu u mnie w pokoju i szybko przede mną chował zdjęcia Davida. Nie chciał, żebym wciąż się załamywała. Usiadłam na łóżku on momentalnie przytulił mnie do siebie. Po jakimś czasie położyliśmy się, a nasze usta styknęły się ze sobą. Tak to było właśnie to, co pomagało mi przestać o moim zmarłym bracie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz